There Is a Heaven Let's Keep It a Secret. (sometimes abbreviated to There Is a Hell ) is the third studio album by British rock band Bring Me the Horizon. It was released on 4 October 2010 by Visible Noise. The album was produced by Fredrik Nordström and Henrick Udd at IF Studios in Gothenburg, Sweden, with additional work at Sunset Lodge
August 23, 2023. Words: Kerrang! staff. Photo: Jenn Five. Bring Me The Horizon have just pushed back the release of their new album POST HUMAN: NeX Gen. In a statement posted to social media
Listen to the full album at http://bit.ly/1nPJIVW"Fuck" by Bring Me The Horizon from the album 'There Is A Hell Believe Me I've Seen It, There Is A Heaven Le
You know that I'd breathe for, I'd bleed for. You know that I'd breathe for you. Let me see my halo, even though it's painful. I'm prepared to lose. You know that I'd die for, I'd cry for. You
Malia’s guitarwork and drummer Matt Nicholls answer the call, and Bring Me The Horizon sounds ready for far bigger stages than Warped Tour. “Don’t Look Down” ft. Orifice Vulgatron. Truly a
Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. 24 mar 16 10:18 Ten tekst przeczytasz w mniej niż minutę Bring Me The Horizon wystąpią w Polsce. Oprócz koncertu w ramach Przystanku Woodstock 2016, zespół pojawi się też w Warszawie. Bring Me The Horizon zaprezentują się na scenie warszawskiej Stodoły 14 czerwca. Bilety na koncert są już dostępne w sprzedaży. Foto: Anna Webber / Getty Images Bring Me The Horizon Bring Me The Horizon zaczynali swoją karierę od tworzenia metalcorowych utworów w stylu "Chelsea Smile". Nigdy nie spoczęli jednak na laurach i zawsze prowadziła nimi chęć wprowadzania zmien w swoim brzmieniu, dlatego przygarnęli również elementy elektroniki. To wtedy nadszedł przełom w ich karierze - "Can You Feel My Heart" i "Sleepwalking" z pokrytego złotem "Sempiternal" zapewniły im uznanie ze strony fanów i krytyków, którzy porównywali ich do Linkin Park. Najnowsze wydawnictwo Bring Me The Horizon to "That's The Spirit". Album stanowi początek nowego okresu w działalności zespołu. Single "Throne", "True Friends" i "Follow You" podbiły amerykańskie listy przebojów, a grupa zyskała status świetnej koncertowej formacji. Bring Me The Horizon w 2016 roku odwiedzą Polskę dwukrotnie. Wystąpią na Przystanku Woodstock, a oprócz tego zagrają klubowy koncert dla swoich największych wielbicieli. Bring Me The Horizon zaprezentują się na scenie warszawskiej Stodoły 14 czerwca. Bilety na koncert w cenie 99 zł lub 129 zł są już dostępne w sprzedaży na i Data utworzenia: 24 marca 2016 10:18 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 13:24 Zamiast wierzyć w cuda (bo koncerty zespołów hardcore'owych w naszym kraju tym właśnie są) lepiej zacząć się zbierać z grupę, żeby pojechać na gig gdzieś za granicą. Tyle w tym temacie. :) No wlasnie nie ma w Polsce takich koncertow. Chyba organizatorzy uwazaja, ze my tu sluchamy Biebera. jak ja bym chciała to wiedzieć... Milevn odpowiedział(a) o 18:52 czekam na ten dzień, cholernie. majewa1 odpowiedział(a) o 16:28 blocked odpowiedział(a) o 10:14 było w berlinie w 2010 r chyba w maju . Ale do polski się chyba jeszcze nie wybierają . Będzie Klub: Progresja, ul. Kaliskiego 15 a, WarszawaData: Kwadrat, ul. Skarżyńskiego 1 KrakówData: 80 zł (przedsprzedaż), 90 zł (w dniu koncertu)Chciała bym tam pojechać i chyba tak zrobię . Oni są zaj*biści :* Wooaah odpowiedział(a) o 20:40 wczoraj kraków dzisiaj warszawa blocked odpowiedział(a) o 15:11 Szanse są małe , nie ma się co miałam dosyć czekania i jeżdżę za granicę na prostu BMTH mają już zajęte terminy i ustalone daty koncertów Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Zespół miał wyjątkowo trudny początek. Kiedy w 2004 roku ukazały się ich pierwsze dwie EPki, mało kto w ogóle się nimi zainteresował. Rozeszły się łącznie w ponad półtoratysięcznym nakładzie. Ot, kolejni chłopcy z urodziwym frontmanem, wyglądający niczym wyciągnięci z japońskiej kreskówki. Nie było w tej twórczości wiele polotu. Po prostu powodujący chlupot mózgu deatchcore czy metalcore. Jednak ktoś miał nosa, a dokładnie dwie wytwórnie o bardzo wymownych nazwach – Earache Records i Visible Noise. Nie przeszkadzało im, że szczeniaki z Yorkshire często są obiektem drwin. To właśnie pod ich szyldem Bring Me The Horizon wydali w 2006 roku debiutancki longplay „Count Your Blessings”. Album brutalny w swej prostocie – dużo growlu, dużo krzyku i ściana dźwięku. Gdzieś w tym wszystkim udało się także zmieścić sporo melodii. Minęło już dziewięć lat, a ja wciąż ten album uwielbiam. Sam zespół jednak chyba mniej, bo mimo zainteresowania wytwórni, nie był on dla nich trampoliną do popularności. Krokiem milowym okazał się, utrzymany w podobnej konwencji co debiut, „Suicide Season”, który z miejsca uplasował Bring Me the Horizon w czołówce młodych zespołów tworzących muzykę ekstremalną. Utwór „Chelsea Smile” to do dziś koncertowy must be. W 2010r. zespół wydał „There Is a Hell, Believe Me I've Seen It. There Is a Heaven, Let's Keep It a Secret” i po raz pierwszy spotkał się z uznaniem. Magazyn Kerrang! uznał płytę za najlepszą w roku, a sam zespół pokazał, że zaczyna powoli zaprzyjaźniać się z bardziej przystępną formą przekazu. Pojawiły się zrozumiałe dla słuchacza wokale – nie trzeba było ich rozszyfrowywać z książeczką. Ukazały się także utwory, które miały znamiona przebojowości. Najlepszym przykładem niech będzie „It Never Ends”. Nastąpiły trzy lata przerwy. Lider, Oliver Sykes, zdążył w tym czasie pogrążyć się w narkotykowym nałogu. Co ciekawe, korzystnie przełożyło się to na jego twórczość. Wydany w 2013 roku „Sempiternal” pozwolił muzykom z Sheffield wskoczyć do ekstraklasy gitarowego grania. Tak jakby wiedzieli, jak nazwać tę płytę, jakby czuli, że faktycznie będzie ona wieczna. Niesamowite kompozycje, rewelacyjne antysystemowe i antyklerykalne teksty. Coś, czego brakowało na scenie muzyki hardcore’owej. Bring Me The Horizon dołączyli do starych wyjadaczy z Refused i stali się tak naprawdę drugim zespołem na tej scenie, któremu serio o coś chodzi. Utwory „House of Wolves” czy „Antivist” to już niemal festiwalowe hymny. Gdzie zespół gra, tam publiczność skanduje je wniebogłosy. Po sukcesie „Sempiternal” zespół zauważył, że jest już tylko o krok od najwyższej rockowej ligi. Kiedy dowiedzieli się, że zagrają koncert na Wembley, a tym bardziej, że został on wyprzedany do ostatniego miejsca, postanowili coś z tym zrobić. Napisali „Drown” - bardzo osobisty z punktu widzenia Sykesa. Ten utwór to absolutny geniusz w kontekście stadionowego grania – idealny do chóralnego śpiewania. Zespół jednak dementował, że to zapowiedź nowej płyty. "Drown" miał być jedynie dodatkiem na potrzeby Wembley. Twierdził, że chcą zrobić coś zupełnie innego. Zrobili, ale sentyment do „Drown” pozostał i utwór ten znalazł się na wydanym jesienią tego roku „That’s the Spirit”. Ta płyta to zupełnie coś innego. Nie tylko w warstwie muzycznej, ale i tekstowej. To swoiste rozprawienie się lidera z nałogiem i całym światem. Oliver Sykes powiedział, że zespół poszedł naprzód. Chcieli odciąć się na tyle, ile to tylko możliwe od metalcore’owej otoczki. Mało tego, powiedział wręcz, że Bring Me The Horizon chce być rozpatrywany w kategoriach najcięższego zespołu w popie niż najlżejszego w metalu. Trzeba przyznać, że te założenia udało się osiągnąć. Na pewno duża w tym zasługa nowego członka zespołu, Jordana Fisha, gitarzysty znanego z bardzo melodyjnych twórczości w Worship, który, jako producent, czuwał nad „That’s the Spirit”. Słychać to już od pierwszych sekund płyty. Otwierający „Doomed” zaczyna się ciekawym elektronicznym intro, a w dalszej części pokazuje cały wachlarz brzmień, jaki znajduje się na krążku. Od niemal tanecznych elektronicznych beatów („Oh no”), przez ciekawy wokal Sykesa („Follow You” czy „Blasphemy”), który w końcu udowadnia, że potrafi całkiem nieźle śpiewać, przez znane z „Sempiternal” smyczki („True Friends”) po bardzo "linkinparkowe" w swej konwencji brzmienia („Run”, „Drown”, „Avalanche”). Ta "linkinparkowość" właśnie najbardziej określa nowe brzmienie Bring Me The Horizon. Dużo melodii, trochę agresji i krzyku, sporo ciekawych – i ostatnio modnych w alternatywnej muzyce – elektronicznych rozwiązań. Dziś Anglicy to już solidna marka, która spokojnie może robić to, co im się tylko podoba. Dziś to zespół, który przetarł szlaki wielu im podobnym, którzy są nadzieją ekstremalnego grania. Przy okazji to zespół, który puka do bram wielkiego grania. To już nie kapela, która pogrywa w mini-klubach, to festiwalowy headliner. Na pewno zmiana wizerunku przysporzyła im tyle fanów, ilu przeciwników. Na pewno dzięki „That’s the Spirit” zyskali publiczność, ale także stracili tych, którzy uwielbiali ich bezkompromisowe brzmienie. Jednak właśnie tego należy oczekiwać od zespołu świadomego, który pragnie się rozwijać i penetrować nowe tereny. Anglicy do jednego horyzontu już dotarli. Teraz musieli poszukać kolejnego. Drogę ku nie mu rozpoczęli bardzo obiecująco. I kontynuowali ją w bardzo sprawny sposób, wydają w styczniu 2019 roku album "amo". Album, który zaskoczył nie tylko fanów, ale także krytyków. "It's about love and stuff" wielokrotnie stwierdzał Sykes. Słowo amo pochodzi z języka portugalskiego i oznacza miłość. To płyta o uczuciach. Bardzo osobista. Duży wpływ na teksty miał rozwód i ponowne małżeństwo frontmana BMTH, który wyszedł z toksycznej relacji i teraz mówi, że jest najszczęśliwszy w swoim dotychczasowym życiu. To go otworzyło także na tworzenie. I kiedy zbierzemy do kupy te wszystkie eklektyczne single, otrzymamy album... wybitny? Może za dużo powiedziane, ale na pewno powalający. Album, który trzeba słuchać wielokrotnie, aby zanużyć się w jego wszystkich smaczkach i odkryć pełnię brzmienia. "amo" to album eksperymentalny, bez dwóch zdań. To koncept, który nie działa, kiedy słucha się tylko singli. Oni doskonale wiedzieli co robią. Co chcą osiągnąć tą płytą i jak ona ma wyglądać. Na pewno wiele osób, które niemal dostały zawału słuchając singla "nihilist blues", nagranego z udziałem Grimes, po odtworzeniu całości, zmieniły zdanie. Ta płyta me sens. Ta płyta świetnie brzmi. Ta płyta jest po prostu bezczelnie dobra. Podobnie jak bezczelni są muzycy Bring Me The Horizon, którzy - nie bacząc na nikogo - postanowili nagrać takie cudo. Pytaniem pozostaje co dalej? Bo niedawno jeszcze pukali do świata największych zespołów świata. Teraz już nim są - horizon is the limit? Nie dla nich. Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść poprawki musi być wypełniona. Dziękujemy za wysłanie poprawki.
U boku brytyjskiej gwiazdy zagrają: A Day To Remember, Poorstacy i Lorna Shore. Bring Me The Horizon ma za sobą kilkanaście bardzo intensywnych lat scenicznej działalności! Eksperymenty z gatunkami, ciekawe kolaboracje i przede wszystkim ciężka praca okazały się przepisem na światowy i długotrwały sukces Brytyjczyków. Bring Me The Horizon znają zarówno fani metalu, jak i entuzjaści popu, hip hopu czy elektroniki. Swoją muzyką i emocjonalnymi tekstami grupa przełamuje międzygatunkowe granice i trafia do coraz szerszego grona odbiorców, z którym aktywnie się integruje, np. za pośrednictwem social mediów. U boku Bring Me The Horizon wystąpią: gość specjalny – A Day To Remember z premierowym albumem “You’re Welcome” oraz supporty: Poorstacy, dla którego bedzie to pierwsza wizyta w Polsce i Lorna Shore, promujący EP “…And I Return To Nothingness” z nowym wokalistą Willem Ramosem. Na koncert Bring Me The Horizon w towarzystwie A Day To Remember, Poorstacy i Lorna Shore zapraszamy 18 lutego 2022 roku do Areny Gliwice. Tego wieczoru nie może Was tam zabraknąć! Przedsprzedaż biletów rozpocznie się już w najbliższą środę – 13 października o godzinie 10:00 na: Knock Out Music Store (druki kolekcjonerskie) oraz w eBilet BRING ME THE HORIZON (Wielka Brytania) deathcore, metalcore, rock: Powstały w 2004 roku w angielskim Sheffield zespół Bring Me The Horizon stał się w drugiej dekadzie XXI wieku jedną z najważniejszych na świecie formacji metalcore’owych. Dowodem dużej popularności kapeli w tym czasie były dwie nominacje do Grammy. Ale po kolei. BMTH założyli, i stanowią trzon grupy do dziś, Oliver Sykes (wokal, klawisze), Matt Kean (gitara basowa), Lee Malia (gitara) oraz Matt Nicholls (perkusja). Tylko na pozycji klawiszowca, speca od sampli i dodatkowego wokalisty nastąpiła w 2012 zmiana i te funkcje sprawuje od tego czasu Jordan Fish. W pierwszym etapie działalności Bring Me The Horizon bliżej było do deathcore’a. Potem zespół ewoluował w melodyjną metalcore’ową stronę, a z czasem zaczął dodawać elementy niemające wiele wspólnego z ciężkim graniem, wywodzące się z trip hopu, czy popu. Wzbogacenie muzyki zostało docenione. Wydane między 2013 a 2019 rokiem płyty „Sempiternal”, „That’s The Spirit” i „Amo” dały BMTH duży sukces komercyjny, w tym pierwsze (Wielka Brytania) i drugie („Billboard”) miejsce na liście albumów oraz wspomniane nominacje do najcenniejszych muzycznych nagród w USA. – WWW– FACEBOOK A DAY TO REMEMBER (USA) metalcore, pop punk: A Day To Remember to zespół, który ciężko na swój sukces pracował i przede wszystkim ma pomysł na siebie. Połączenie elementów brutalnego metalcore’a z popową odmianą punka, doprawienie alternatywnym rockiem, popem oraz częste sięganie po piękne melodie to mieszanka, która w przypadku ADTR działa doskonale. Zwłaszcza na żywo. Kapela była nominowana do nagrody prestiżowego magazynu „Alternative Press” jako najlepszy wykonawca koncertowy Ameryki. A Day To Remember od lat utrzymują się w czołówce w swojej ojczyźnie. W Ameryce mają na koncie dwie złote płyty, a wydana w 2016 roku „Bad Vibrations” dotarła aż do drugiego miejsca na „Billboardzie”. W 2021 roku ADTR wydali siódmą płytę „You’re Welcome”, którą kończy wzruszająca, podnosząca na duchu kompozycja „Everything We Need”. – WWW– FACEBOOK POORSTACY (USA) emo rap, punk, metalcore: Z Florydy pochodzi też kolejny artysta. Pierwszą miłością Carlita Juniora Miforta aka Poorstacy’ego było nie ostre granie i klimaty rodem z horrorów, lecz undergroundowy rap z Miami. Do dziś w jego muzyce rapowanie jest obecne, choć Amerykanin specjalizuje się raczej w mieszaniu gatunków. Jego kawałki zbudowane są często na mocnym uderzeniu, wzbogaconym stylistycznie o różne elementy. Poorstacy opisuje swoją muzykę jako „emo rap”. Warto wspomnieć, że utwór Poorstacy’ego Darkest Night” trafił na soundtrack filmu „Bill & Ted Face The Music” z Keanu Reevesem w roli głównej. Ścieżka dźwiękowa była nominowana do – WWW– FACEBOOK– YOUTUBE LORNA SHORE (USA) deathcore, metalcore: Udział Lorny Shore w składzie tego koncertu z pewnością ucieszy tę publikę, której serca i uszy preferują cięższe brzmienia. Od 2021 roku wokalistą grupy jest Will Ramos ( Monument Of A Memory, A Wake In Providence), który sprawdził się zarówno w studiu, jak i na scenie. W sierpniu 2021 roku ukazała się nagrana z nim znakomita EP-ka „…And I Return to Nothingness”. Muzycznie Lorna Shore niezmiennie zgrabnie balansuje pomiędzy deathcore’em a metalcore’em. Na uwagę zasługuje na pewno też to, co Will robi ze swoim głosem. Facet imponuje przechodzeniem z głębokiego growlu na wysokie krzyki trochę w stylu Daniego Filtha. – FACEBOOK Zagrają:BRING ME THE HORIZON (Wielka Brytania) deathcore, metalcore, rock+A Day To Remember (USA) metalcore, pop punkPoorstacy (USA) emo rap, punk, metalcoreLorna Shore (USA) deathcore, metalcore Kiedy: 18 lutego (piątek) 2022Gdzie: Gliwice @ Arena Gliwice, ul. Akademicka 50Bilety: 229/250 zł – miejsca stojące, 179-280 zł – miejsca siedząceOrganizator: Knock Out Productions Bilety na koncert będą dostępne od 13 października (10:00) na:– SKLEP KNOCK OUT (druki kolekcjonerskie na miejsca stojące)– eBILET (miejsca siedzące)
bring me the horizon w polsce